Nasza Wycieczka do Polski – Lato 2006 – Mike McCoy, wnuk John’a L. Szparagi

PRZEWIDYWANIE: Kim są ci krewni w Polsce? Jacy oni są? Czy ich polubimy? Czy oni polubią nas? Czy możemy pić wodę? Jaki jest ośrodek nad jeziorem? Jak długo powinniśmy zostać? Jak nasi krewni zareagują na przybycie pierwszych Amerykanów, po wyjeździe John'a L. do USA w 1905? To niektóre z pytań jakie Kia, Katie i ja zadawaliśmy sobie przed VII Zjazdem Rodu Szparagów w Polsce! Teraz minął już ponad miesiąc od naszego powrotu. Chciałem najpierw przemyśleć to, czego doświadczyliśmy, zanim zabrałem się za pisanie tego sprawozdania.

My (Kia, Katie i ja) przed przyjazdem do Polski byliśmy przez dwa tygodnie we Francji. Nasz syn, Caleb przez 4 ostatnie lata spędzał wakacje pracując w obozie w Peaks i teraz będzie przez rok uczęszczał do szkoły językowej we Francji. Byliśmy częścią obsługi, która pracowała w obozie w Peaks, podczas wczasów wypoczynkowych dla misjonarzy. Sprzątaliśmy, zmywaliśmy naczynia, przygotowywaliśmy posiłki itp., więc oczywiście byliśmy wyczerpani, kiedy 29 czerwca dotarliśmy na warszawskie lotnisko.

Bardzo trudno jest ubrać w słowa to, czego doświadczyłem, ale mogę powiedzieć że było to jedno z 10 najlepszych przeżyć w moim życiu! Wiedziałem, że mamy krewnych w Polsce, ale nie miałem pojęcia o zasięgu drzewa rodzinnego, nawet mimo tego, że byliśmy w kontakcie z Jackiem Szparagą przez parę lat. Gdy spotkaliśmy Jacka i jego córkę Beatę na lotnisku, wydawało nam się jakbyśmy już tam kiedyś byli. Podejrzewam że jest coś w więzach krwi i powiązaniach jakie są między nami. Jacek bardzo się postarał, abyśmy się dobrze czuli, a Beata była naszym tłumaczem. Nasza wzajemna sympatia rosła szybko i w momencie gdy przybyliśmy do hotelu, poznaliśmy Jacka żonę Krystynę i wspólnie zjedliśmy kolację składającą się z polskich przysmaków to poczuliśmy, że jesteśmy rodziną.

W piątek udaliśmy się do Lubrańca, aby zjeść obiad w domu kuzynki mojej matki "cioci Zofii". Jak zaczęliśmy jeść i kontynuowaliśmy to przez 2 godziny to powróciły do mnie wspomnienia kuchni moich dziadków. Było to niesamowite. Później pojechaliśmy do ośrodka nad jeziorem i poznaliśmy resztę krewnych, którzy przybyli w piątek. Miło spędziliśmy czas przytakując, jedząc (znowu) i oglądając ziemię dziadków. Wiele było też toastów; nie wiedziałem że tak dobrze przyswajam wódkę!

Sobota była dniem pełnym przeżyć, ponieważ udaliśmy się na groby naszych przodków ze specjalnym uwzględnieniem naszego prapradziadka Jana Szparagi (ojca John'a L.). Widzieliśmy dom w którym mieszkał przez wiele lat i przejeżdżaliśmy przez ziemie, na których pracował dla polskiego ziemianina. Byliśmy w wiosce, w której John L. się urodził i widzieliśmy kościół do którego chodził przed wyjazdem do USA. Jednym z wielu przeżyć była rozmowa z Bronią, której matką była Janina, siostra John'a L.. Bronia miała zdjęcia nas wszystkich: wujka Edwarda, cioci Jean, mojej matki Irene i siostry Sandy, Jim'a, John'a, Tom'a Sparagi, cioci Fran, wujka Joe i Phila. Te zdjęcia John L. wysyłał jej matce w ciągu wielu lat. Bronia miała ręcznie napisany list od John'a L., który wysłał Janinie w 1907. Dowiedziałem się z niego, że najpierw pracował jako kelner!

Gdy zacząłem rozumieć historię mojej rodziny umiejscawiając ją w dziejach Polski, stało się dla mnie jasne, że jestem (jesteśmy) częścią czegoś bardzo wyjątkowego. To nadało mi uczucie spełnienia i zrozumienia jak Bóg wpływa na nasze życia poprzez wiarę, rodzinę i przyjaciół.

Niedzielna msza, po polsku oczywiście, odbyła się w kościele, przy którym jest pochowany Kazimierz, który żył w XVIII wieku. Został wytropiony przez Jacka jako założyciel Rodu Szparagów - który pierwotnie wywodzi się z Włoch. Dowiedziałem się, że na tym obszarze, w czasie II Wojny Światowej odbyło się wiele bitew. Nad ołtarzem jest ogromny obraz "serca Jezusa". Pod nim jest napisane po polsku: "Jezu, ufam Tobie". Mój tata, Tom McCoy zanim zmarł, dał mi taki sam obrazek! Wciąż j tata, Tom McCoy –

Obiad w restauracji w Lubrańcu spędziliśmy bardzo dobrze się bawiąc. Kia, Katie i ja jedliśmy, piliśmy i tańczyliśmy od 13 do 21! Poznaliśmy pozostałych 130 członków rodziny, którzy wzięli udział w Zjeździe. W poniedziałek Jacek zawiózł nas do Warszawy, gdzie spędziliśmy dzień i noc przed powrotem do USA. Warszawa to bardzo dynamiczne i piękne miasto. Spędziliśmy czas na Starym Mieście, gdzie podczas Wojen Światowych zginęło wielu Polaków. Opowiedziano mi historię o krewnym, który był lekarzem i został, jako oficer, powołany do polskiego wojska. Rosjanie 17.09.1939 r. napadli na Polskę, potem zamordowali 20.000 oficerów wziętych do niewoli, ten lekarz był jednym z nich. Wcześniej, 1.09.1939 r. Niemcy zaatakowali Polskę. Stałem w miejscu gdzie ponad 350.000 polskich Żydów zostało załadowanych przez niemieckich nazistów do wagonów, skąd zostali wywiezieni do obozów zagłady. Nie potrafię opisać bólu jaki czułem w tym miejscu.

Mam nadzieję, że ten opis daje dobry obraz naszych przeżyć w Polsce. Czy znalazłem odpowiedzi na wszystkie moje pytania? Tak!! Nasza Rodzina jest ciepła, kochająca, autentyczna i była miła dla swoich amerykańskich krewnych. Wypiłem więcej wódki, pocałowałem więcej mężczyzn i kobiet niż przez całe moje dotychczasowe życie! Mogę całkowicie polecić moim Amerykańskim krewnym aby zrobili co mogę by wziąć udział w następnym zjeździe Szparagów! Nie mogę przestać myśleć o tym jak bardzo mojej Matce by się to podobało i wiem, że moja ciocia Jean Osczepinski też chciałaby przyjechać. Niestety, była już słabego zdrowia i zmarła miesiąc przed Zjazdem. Wierzę, że jeżeli nie przybędziecie tam to stracicie duchową i historyczną podróż, która mogłaby wzbogacić resztę waszych dni!

"Na zdrowie"!!!

Mike McCoy

wersja angielska